Plusy:
+ CO TAM SIĘ STAŁO? - Gdy w 34. minucie Michał Żurowski po raz kolejny pakował piłkę do bramki GARVOLEAN, wydawało się, że wyniku 5:1 już nic nie ruszy. Nic bardziej mylnego, ekipa GARVOLEAN ruszyła do ataku i odrabiania strat, wychodząc w sześć minut od wyniku 1:5 do WYGRANEJ 6:5! ELIT LIGA widziała wiele comebacków, ale ten był jednym z najznamienitszych
+ Pogrożenie liderowi - GARVOLEAN przystępował do tego spotkania z nieskazitelnym bilansem, bez żadnej porażki. KANTAR POLSKA ma jednak zupełnie gdzieś cyferki i rekordy. Biali od początku meczu zagrali pewnie, do przodu i jasno temperowali zapędy ofensywne gości. Pomogło szczęście, pomógł świetny Rostyslav Dykan w bramce, ale na końcu zabrakło wytrwałości
Minusy:
- "Żiru" sam nie zagra - Michał Żurowski znów był diamentem w składzie KANTAR POLSKA, jednak przy całej jego mocy przerobowej, nie miał z kim grać z przodu. Wszystkie piłki od współzawodników szły do Michała, ale ten poza umiejętnościami indywidualnymi nie za bardzo miał co z nią zrobić. Dał z siebie wszystko, ale koledzy z drużyny muszą mu bardziej pomóc z grze ofensywnej. Co się stało ze słynnym duo Żurowski-Rączka? Nie wiemy…
- Gdzie jest obrona? - KANTAR POLSKA, gdy tylko zrobiło się gorąco, zaczął grać zdecydowanie zbyt nerwowo. Bardzo pewna przez całe spotkanie formacja obronna zaczęła się rozjeżdżać, mieliśmy do czynienia z rozpaczliwymi i niepotrzebnymi wybiciami oraz brakiem chłodnej głowy przy rozegraniu taktycznym. Jaki był efekt? Niespodziewana i nagła porażka
