NCR nadal bez porażki!
Mecze tej ligi nigdy nie są nudne. Już w pierwszej minucie po fatalnym błędzie Tomasza Świątka bramkę otwierającą wynik meczu strzelił Piotr Jabłoński. Zanosiło się na sporą ilość bramek i ciekawe akcje z obu stron.
Początek należał do zielonych. Czekoladki skrzętnie układały akcje na połowie rywali, nie robili tego jednak dostatecznie szybko podania były dość przewidywalne, lecz kontry NCR'u były błyskawicznie gaszone. Minęło sporo czasu zanim mogliśmy zobaczyć pierwszą dobrą akcję seledynowych, w której cudownym uderzeniem z dystansu popisał się Paweł Mańk. Bramkarz był dosłownie bez szans! Dzięki tej bramce otworzyli się, zdołali wyjść z kleszczy drużyny WEDEL i teraz to oni przejęli inicjatywę co pozwoliło im wyjść na prowadzenie po świetnej zespołowej akcji. Widać, że drużyna jest bardzo zgrana i każdy ma na boisku swoją wyznaczoną rolę.
Do przerwy było 2:3, dobrze to odpowiadało temu, co działo się na polu gry. Druga połowa zaczęła się identycznie jak pierwsza, minęło kilka sekund i gol dla zielonych. Mieliśmy remis, a jak wiadomo przy takim wyniku nikt nie ma zamiaru odpuścić, co z jednej strony przyspiesza grę i mamy okazję oglądać naprawdę dobre zagrania, a z drugiej jednak ją zaostrza. Sporo fauli nałapały obie drużyny. Znów początek dla WEDLA, końcówka dla NCR'u. Do końcowych minut utrzymywał się wynik 4:5. Zieloni mieli jeszcze szansę wyrwać chociaż jeden punkt, lecz ostatnie 3 minuty okazały się tragiczne w skutkach. Najpierw utrata bramki po akcji zapoczątkowanej przez świetnie dzisiaj grającego Pawła Mańka, by chwilę później sędzia musiał podyktować rzut karny przedłużony przy szóstym faulu. Przed piłką stanął Grzegorz Sikora, lecz świetną interwencją popisał się Cezary Sowiński. NCR jednak nie poprzestał na tym i chwilę przed ostatnim gwizdkiem dołożył jeszcze jedną bramkę wygrywając ostatecznie 7:4.
Zawodnik meczu: Piotr Jabłoński
Każdej drużynie przydałby się taki gracz. Wielka wola walki połączona z nienagannym wyszkoleniem technicznym pozwoliły mu ustrzelić cztery gole. W pojedynkach sam na sam był dosłownie nie do zatrzymania. Istny motor napędowy swojej drużyny.