Mecz pełen niespodzianek
W czwartkowy wieczór spotkali się sąsiedzi z tabeli. Jak się okazało było to spotkanie, którego losy było przewidzieć tak ciężko, jak numerki Lotto.
Drużyny podzieliły się jeżeli chodzi o dominację w tym starciu. Pierwsza odsłona zdecydowanie należała do reprezentantów ROSA, druga to natomiast koncert FREIGHTLINER. Od początku było to bardzo otwarte spotkanie, nie było krycia za podwójną gardą, ani usilnego utrzymywania się przy piłce. Pierwszy cios zadał Paweł Wikło po tym jak fantastyczną piłkę ze środka pola zagrał mu Krzysztof Ćwikła. To było zagranie w stylu hiszpańskiego profesora Xaviego. Minęło zaledwie pięć minut i Krzysztof do asysty dołożył trafienie. Minął jednego rywala, ustawił piłkę na prawej nodze i mocnym strzałem skierował futbolówkę do sieci.
Wydawało się, że spece od wodociągów z łatwością wygrają to spotkanie, nic bardziej mylnego. Kolejarze wyszli na drugą połowę z nowym zapasem sił i nowymi pomysłami na grę. Gra w drugich dwudziestu minutach nieco się zaostrzyła, obie drużyny zaczęły popełniać sporo przewinień. W tej statystyce górą byli reprezentanci ROSA, co źle się dla nich skończyło. Po faulu Irka Szewczyka we własnym polu karnym, sędzia wskazał na wapno. Rzut karny na bramkę zamienił Paweł Wojtowicz. Kolejarze rzucili się do ataku, zaczęli regularny ostrzał bramki Szewczyka. Aż w końcu minutę przed końcem, zamieszanie w polu karnym wykorzystał Paweł Gawron i mieliśmy remis. To jednak, paradoksalnie, dopiero początek emocji. Obrońcy Czarnych Koszul przekroczyli dopuszczalną liczbę fauli i za każdy kolejny dyktowane były przedłużone rzutu karne. W czterdziestej minucie, zawodnicy FREIGHTLINER mieli aż dwa takie i… obu nie wykorzystali! To naprawdę sytuacji bez precedensu. Dzięki dwóm świetnym paradom Irka, spotkanie ostatecznie kończy się remisem.
ROSA może cieszyć się z tego remisu, ale już za tydzień czeka ją trudne zadanie. Czarne Koszule zmierzą się z liderem, MARKETING MIND, a ten nie zwykł marnować przedłużonych karnych.
Zawodnik meczu: Irek Szewczyk [ROSA]
Bramkarski instynkt go nie zawiódł. W ostatniej minucie dwukrotnie wyczuł, gdzie strzeli przeciwnik co daje jego drużynie cenne punkty.
Damian Ambrochowicz