Festiwal pięknych bramek
Spotkanie dwóch najlepszych ataków w ELIT IV Lidze było zapowiedzią wielu goli. Mecz pomiędzy STANLEY B&D i PGE S.A. nie mógł zawieść i w pewnym stopniu spełnił oczekiwania zgromadzonych pod balonem.
STANLEY B&D od samego początku mieli problem ze skompletowaniem składu. Trzon ekipy z różnych powodów nie pojawił się pod balonem i Śrubokręty musieli rywalizować bez zmian. Jeszcze w ósmej minucie i po wyrównaniu Kamila Karczewskiego (przejęcie piłki przed polem karnym) wydawało się, że podejmą rękawicę, walczyć jak równy z równym. David Evans popisał się kilkoma świetnymi interwencjami, Kamil wkręcił kilku rywali w ziemię, lecz zawodziło ustawienie w obronie. Dodatkowo nie pomógł fakt, że większość uderzeń rywali było tego wieczoru po prostu nie do obrony. Następnym razem może być tylko lepiej!
Energetycy zagrali natomiast niesamowicie! O ile w obronie zdarzyło im się przysnąć (przeciw tak klasowemu rywalowi zawsze ciężko zorganizować blok defensywny), to w ataku grali niczym Galacticos z Santiago Bernabeu. Z polotem, mocarnymi uderzeniami z dystansu i niesamowitymi wymianami podań. Już w 6. minucie Grzegorz Badowski huknął z dystansu i trafił z połowy w samo okienko! I zapewne to uderzenie byłoby nominowane do bramki tygodnia, gdyby nie kolejne minuty. Damian Bronner pozazdrościł nieco koledze i także uderzył z połowy, tylko bardziej technicznie i trafił idealnie! Zresztą jego kolejny gol to petarda z własnej części boiska i bezradny David Evans po raz kolejny wyciągający piłkę z siatki. Rosły jak topola Grzegorz postanowił, że tak tego nie zostawi i moment po golu Damiana wbiegł przed pole karne i nie do obrony uderzył przy słupku, a urodą tego uderzenia przebił nawet to z początku meczu. W między czasie trzy bramki dołożył Konrad Mateńka, który także ma kowadło w nodze, tego wieczora nadspodziewanie celne! Zapewne głosowanie na bramkę tygodnia rozstrzygnie się pomiędzy tymi golami, jednak trzeba przyznać, że Energetycy mogą być postrachem reszty stawki. Wyraźnie mają chrapkę na medale i nie możemy doczekać się ich kolejnych meczów!
Zawodnicy meczu: Damian Bronner i Grzegorz Badowski [PGE S.A.]
O ile cały zespół zagrał wyśmienicie, to u rywali dało się usłyszeć: „Oni mają tylko „6tkę”, reszta tylko asystuje”. Właśnie Damian (z numerem 6 na plecach) imponował techniką i spokojem przy kolejnych atakach. Co nie zmienia jednak faktu, że Grzegorz uderzał z dystansu niczym Roberto Carlos za najlepszych lat i nikt nie byłby w stanie ich obronić. Pozbawienie któregoś z nich tytułu MVP tego meczu jest po prostu nie możliwe.