Sondażyści, co się poddać nie planowali
Przed meczem wskazanie na faworyta było formalnością. AVON powinien bezproblemowo wygrać z Kantar MILLWARD BROWN. Wynik jednak ani trochę nie oddaje przebiegu spotkania i tego, jak wiele w ten mecz włożyli Zieloni.
AVON jak to AVON. Ta ekipa to po prostu ofensywna potęga. Właściwie w kolejnych meczach pytaniem nie jest ile strzelą, tylko czy utrzymają niesamowite tempo. Ich gra przypomina (oczywiście w odpowiedniej skali) Barcelonę za czasów Guardioli. Dużo podań, całkowita dominacja środka pola i technika na najwyższym poziomie. Alek Eibl otworzył wynik gubiąc rywala sztuczką tuż przed polem karnym, a także zamknął zawody ostatnim trafieniem z 40. minuty. Czemu tak mało (jak na niego oczywiście)? Wyjaśnimy w drugiej części relacji. Konrad Osek do dwóch naprawdę ładnych bramek dołożył równie interesującego samobója, a Tomasz Sarnowski niczym Andres Iniesta rozdzielał piłki. Wydaje się więc, że był to kolejny, łatwy mecz. Nic bardziej mylnego. Chociaż Różowi mogli mieć posiadanie piłki na poziomie 80% (i to bez przesady), to bardzo długo nie mogli pokonać świetnie ustawiającej się drużyny rywali. Zwyciężyli jednak (jak zwykle) dość wysoko i tym samym na ich drodze pozostaje już tylko SAMSUNG.
Kantar MILLWARD BROWN zagrał bardzo dobre spotkanie. W końcu udało się zebrać większy skład i największą niewiadomą pozostawał bramkarz. Wobec braku zastępstwa dla kontuzjowanego Stefana Neculi, między słupkami zameldował się Krzysiek Szpila. I był to strzał w dziesiątkę! Rywale (zwłaszcza w pierwszej połowie) łapali się za głowy, zadając sobie jedno i to samo pytanie – „Jak on to obronił?”. Strzały z dystansu Tomasza Sarnowskiego, sytuacje sam na sam z Alkiem Eiblem. Krzysiek to wszystko wyciągał z niesamowitym refleksem i aż szkoda, że bramkę wpuścił w najprostszej sytuacji. Nie zmienia to jednak faktu, że Sondażyści rozegrali świetne spotkanie jako ekipa. Każdy doskonale wiedział, gdzie ma pilnować rywali. W ataku już tak kolorowo nie było, co jednak nie przeszkodziło Michałowi Żurowskiemu w zdobyciu dwóch goli, w tym jednego, który przez moment był sensacją, ponieważ oznaczał remis. Michała w ataku wspierał dzielnie Marcin Rączka, który miał mnóstwo pecha i trafił zza pola karnego w słupek. Cały zespół jednak zasłużył na pochwały, ponieważ nie poddali się nawet na sekundę i z najtrudniejszym rywalem w ELIT III Lidze walczyli do samego końca.
Zawodnicy meczu: Krzysiek Szpila [Kantar MILLWARD BROWN]
Już wcześniej zdarzały mu się występy między słupkami, ale tym razem pokazał nam wszystkim, że ma potencjał na wybitnego goalkeepera! W bramce momentami uwijał się niczym kot, potrafił doskonale skrócić dystans i długo powstrzymywał najlepszego strzelca rywali.