PHILIP MORRIS 4:15 (1:5) SPIE
FINAŁ o III miejsce
Gradem bramek zdobyli brąz
Ostatni dzień rozgrywek ELIT Ligi to finałowe rozstrzygnięcia w kilku ligach. W ELIT IV Lidze mecz o brąz zapowiadał się bardzo ciekawie. PHILIP MORRIS podejmował SPIE i obie ekipy miały zagwarantować nam widowisko na najwyższym poziomie.
Tytoniarze nie zagrali złego spotkania. Zwłaszcza w pierwszej połowie ich gra mogła się podobać. Grali dość wysoko i starali się zmuszać rywali do popełniania błędów w obronie. Taka taktyka mogła przynieść sporo korzyści, niestety ich rywale potrafili to cudownie skontrować. I właśnie o ile w ataku prezentowali się oni nieźle (choć piekielnie nieskutecznie) to w obronie nie wyglądało to już tak różowo. Proste błędy, dużo strat w okolicy środka boiska i słabe ustawienie całego bloku decydowało o kolejnych golach. Przechodząc do pozytywnych aspektów gry Czerwonych, należy wspomnieć o bardzo umiejętnym dochodzeniu w pole karne oponentów. Tam łatwo było złapać faul lub oddać groźne uderzenie. PMI mieli w tym meczu aż dwa rzuty karne i jeden z nich zmarnował Adam Zdunek (który poza tym grał naprawdę dobrze), a drugi pewnie trafił Łukasz Zielenin. „Zielony” był także autorem trafienia w pierwszej połowie, gdy wynik nie był jeszcze niemożliwy do odrobienia. Jego akcja właśnie z Adamem była tak doskonale przygotowana (szybka klepa, wejście w pole karne i dogranie na linię), że aż sędzia pogratulował im przygotowania i pomysłu. Po golu dołożyli jeszcze Bartosz Maury i Paweł Rachel, ale tego wieczoru było to za mało.
SPIE zagrało jedno z lepszych spotkań w tym roku i w pełni zasłużenie wygrało. Już w pierwszej części gry postawili na pressing od linii środka i opłaciło się to w 2. minucie. Wtedy to wielkie strzelanie rozpoczął Maciej Walencik, gdy wygrał pojedynek bark w bark z obrońcą. Maciej zagrał bardzo skutecznie, gdyż 4 z 5 sytuacji wykorzystał. Dodatkowo w jednej z akcji poświęcił się i zaliczył asystę… kroczem – kuriozalne, ale asysta to asysta! Nie był jednak najlepszym strzelcem swojej drużyny. Tyle samo razy trafił Adam Kisiel, a gwiazdą wieczoru został Bartosz Pawlak. Bartosz po pierwszej połowie miał na koncie tylko dwie asysty. W drugiej natomiast robił na boisku wszystko. Bez problemu mijał kilku rywali, by nagle odegrać do niepilnowanego kolegi. No i sam także postanowił kilka razy wykończyć, gdzie „kilka” dokładnie oddaje liczbę jego goli. Pięć razy sam umieszczał piłkę w siatce i tyle samo ostatnich podań zapisał na swoje konto. Przy tak dobrej grze w ataku wspomnianej już trójki, solidnej (jak zwykle zresztą) obronie w wykonaniu Marcina Hunskopfa i Mateusza Boczka (których cały czas ustawiał Kuba Zielewicz), oraz środku pola pilnowanym przez Dariusza Piotrowskiego i Pawła Różalskiego, SPIE osiąga jeden z największych sukcesów w ELIT Lidzie i sięga po brąz!
Zawodnik meczu: Bartosz Pawlak [SPIE]
W ofensywie nie do zatrzymania. Warta wspomnienia jest jego gra w obronie - wracał bardzo głęboko, by po odbiorze piłki natychmiast przygotowywać zabójcze kontry.