Ryzyko nie popłaciło
To co działo się w meczu FREIGHTLINER i Marketing Mind jest wręcz niebywałe. Obie ekipy w drugiej połowie zafundowały prawdziwe święto piłki nożnej, a emocjami towarzyszącymi temu starciu można by obdzielić wszystkie pozostałe spotkania tego wieczora.
O pierwszej połowie nie rozmawiamy. Jedni i drudzy zgodnie stwierdzili, że chodziło o „zbadanie rywala”, co na pewno przez 20 minut się udało. Druga część rywalizacji to natomiast zupełnie inna bajka. W 26. minucie rozpoczął się w końcu mecz, a skończyło klepanie po plecach. Wtedy to Szymon Mogielnicki przymierzył z dystansu i „ten drobny blondyn”, jak mówili rywale przed spotkaniem, (już tradycyjnie) trafił wprost do siatki. Gdy w 33. minucie Adam Krajewski (grający z lekką kontuzją, co tym bardziej pokazuje jego zaangażowanie) trafił na 2:0, faworyci tego meczu byli niemal pewni trzech punktów. I wtedy właśnie Marketingowcy przestali grać zupełnie. Zieloni przejęli kontrolę na boisku i Bartosz Pawlak w dwie minuty trafił dwa razy (raz między nogami bramkarza, raz z rzutu karnego) i znów mieliśmy ogromne emocje, gdyż na 10 sekund przed końcem Biało-niebiescy mieli rzut karny. Robert Gieroń zaryzykował i poszedł w przeciwne pole karne, zostawiając pustą bramkę, a Dariusz Wydmuch przejął piłkę w polu karnym i uderzył po ziemi! Piłka na sekundę przed końcem leniwie wtoczyła się za linię i FREIGHTLINER po niesamowitych pięciu minutach wygrywa mecz!
Plusy spotkania:
- Rafał Śladowski. Kapitan, który potrafi dobrą grą natchnąć drużynę
- Wola walki. Zielone koszule nie poddały się do samego końca i dzięki temu zdobyły trzy punkty
- Adam Krajewski. Typowy walczak. Mimo tego, że w pewnym momencie już bardzo utykał, był w stanie i tak wykończyć akcję
- Dariusz Wydmuch. Grał najkrócej a został bohaterem!
Minusy:
- Marketingowcy w końcówce. Postawili wszystko na jedną kartę, próbowali zgarnąć trzy punkty i zostali brutalnie skarceni
Zawodnik meczu: Bartosz Pawlak [FREIGHTLINER]
Jeden z niewielu zawodników, który pod balonem cały czas doskonale wykonuje rzuty karne. Dodatkowo w końcówce wziął ciężar gry na swoje barki i poprowadził drużynę do niesamowitego powrotu.