Szalone trzy minuty!
ELIT III Liga po raz kolejny zapewniła nam emocje do ostatniej minuty. Spotkanie pomiędzy PGE S.A. i PKP PLK okazało się niespodziewanie wyrównane do samego końca, chociaż pierwsza połowa tego zupełnie nie zwiastowała.
Co tu dużo mówić o pierwszej części gry. Energetycy całkowicie go zdominowali, a sytuacje Kolejarzy można policzyć na palcach jednej ręki. Energetycy otworzyli wynik już w 3. minucie. Wtedy to Marcin Górka i Grzegorz Badowski przeprowadzili idealną kontrę, którą ten pierwszy perfekcyjnie wykończył. Natomiast potem zobaczyliśmy festiwal rzutów rożnych, które jakimś cudem wpadały do bramki! Najpierw bezpośrednio do bramki wkręcił Marcin Górka, a następnie jedno z dośrodkowań tak zaskoczyło Mario Romario, że ten sam skierował piłkę do swojej siatki.
W drugiej połowie długo wydawało się, że nic się nie zmieni i Zieloniy mają szansę na drugie czyste konto w tym sezonie. Właśnie wtedy Maciej Wasiluk wziął sprawy w swoje ręce i na pięć minut przed końcem meczu sensacja powoli stawała się faktem. Najpierw Maciej doskonale wykończył piłkę w obrębie pola karnego, następnie przymierzył zza pola karnego, by na dwie minuty przed końcem doskonale podać do swojego imiennika, Macieja Pracela! Kolejarze w trzy minuty odrobili stratę, którą ciągnęła się za nimi od pierwszej połowy! Energetycy jednak wzięli się do roboty i na 15 sekund przed końcem przeprowadzili kontrę, która zapewniła wygraną! Piotr Kaczorowski wystawił do Andrzeja Szostka, a ten zapewnił 3 punkty i póki co PGE S.A. notuje idealny sezon!
Plusy:
- Paweł Skwarek. Szkoda wielka końcówki, ale Paweł nie mógł wtedy zbyt wiele zrobić. Wcześniej perfekcyjnie czytał zamiary rywali
- Marcin Górka. Architekt doskonałego startu w wykonaniu Energetyków
- Czysta, piękna rywalizacja. PKP PLK nie poddało się i do samego końca walczyli o zdobycz punktową
Minusy:
- Skuteczność. Energetycy mieli mnóstwo sytuacji, które mogły przypieczętować mecz. Zwłaszcza w pierwszej połowie zmarnowali mnóstwo setek.
Zawodnik meczu: Maciej Wasiluk [PKP PLK]
Gdyby nie on, to mecz skończyłby się pogromem. Właściwie w pojedynkę zapewnił emocje do ostatnich sekund.