Najpierw flaki, potem tatar
Mecz od pierwszego gwizdka sędziego, delikatnie rzecz ujmując, nie porywał. Przypominał bardziej szlagierowe spotkania naszej ligi jak np. Podbeskidzie – Górnik Łęczna. Żadna z drużyn nie potrafiła wykonać ani jednej składnej akcji, aby zaskoczyć rywala strzałem do bramki. Mimo wielu wysiłków obu zespołów, najwięcej kontaktów z piłką mieli obaj bramkarze. Nie z powodu wyjątkowych parad, a raczej wznowienia gry z „piątki”. Pierwsza połowa zdawała się ciągnąć wieczność, a jako że nie byliśmy świadkami bramek to mogła być powodem do rozczarowania.
Druga „dwudziestka” rozpoczęła się w tożsamo, przez co już nawet kibice stracili nadzieje na strzelenie gola. W końcówce jednak (!) ETV Ulubiona zaczęła coraz śmielej atakować. Oglądaliśmy dużo kontaktów z futbolówką, próby wymiany z pierwszej piłki czy szybkie wznowienia z autu lub stałego fragmentu gry miały okazać się kluczem do sukcesu. I można powiedzieć, że ta sztuka udała się ekipie z Nowego Światu w 35. minucie. Najpierw Maks Kardas popędził prawym skrzydłem i odegrał do niepilnowanego Damiana Borowca, który tylko dołożył nogę i skierował piłkę do bramki MENARD. Nie dziwiła ogromna radość graczy „Ulu”, gdyż zwycięstwo w tym meczu mogło zagwarantować miejsce na podium ELIT VII Ligi.
Decydujący cios pieczętujący zwycięstwo zadał Emil Kopański, który minutę przed końcem uderzył z woleja nie dając szans Marcinowi Ciecierskiemu i zagwarantował tym sposobem trzy punkty dla swojej ekipy! A brawom i wymianie czułości nie było końca…
Plusy:
- ostatnie 5 minut w wykonaniu ETV Ulubionej
- dobra forma bramkarzy (!)
Minusy:
- pierwsza połowa – o której trzeba zapomnieć
- brak konkretnych akcji pod bramką rywala w wykonaniu MENARD było głównym powodem porażki Geotechników
Zawodnik meczu: Maks Kardas [ETV Ulubiona]
Szarpał cały mecz, aż w końcu dał impuls do zmiany obrazu gry. Kolejny raz udowodnił, że jest ważnym elementem Ulubionej układanki.