Plusy:
+ Piękny powrót z zaświatów - Ciężko powiedzieć coś o tym, jak wyglądało EY w pierwszej połowie, ponieważ nie wyglądało w ogóle. Bramka strzelona w końcówce mogła dawać co prawda nadzieje na lepszą przyszłość, ale na boisku nie kleiło się ewidentnie przez pierwsze dwadzieścia minut. W drugiej połowie widzieliśmy jednak prawdziwy masterclass i piękny powrót zakończony zwycięstwem. Czapki z głów za hart ducha!
+ Środek pola ze snów - EY wygrało to spotkanie przede wszystkim bardzo dobrze grającym środkiem pola. Tomek Kruczyński prawdopodobnie posiada oczy dookoła głowy, bo rozrzucał dziś piłki jak Mirosław Szymkowiak w szczytowej formie, a Mateusz Paliszewski trzy razy dograł dziś kolegom piłkę tak, że wystarczyło dołożyć nogę
Minusy:
- Jak pech, to pech - VIENNA LIFE nie zagrało dzisiaj złego meczu. Można nawet powiedzieć, że zupełnie zasłużenie prowadziło po pierwszej połowie. W drugiej jednak odezwała się niestety plaga nieszczęść, proste błędy obronne i dość pechowy samobój Sebastiana Ziemby, po czym karta w tym meczu odwróciła się na ich niekorzyść. Szkoda, bo z gry zasłużyli przynajmniej na remis