Nareszcie!
Długo wyczekiwane, pierwsze zwycięstwo TRANS KORONY stało się faktem! Różański i spółka pewnie wygrali ze składem COMPENSA, a sam Paweł został bohaterem zdobywając dwa kapitalne gole.
Od początku zawodnicy w niebieskich koszulkach ruszyli do ataku, głodni zwycięstwa jak najszybciej chcieli zdobyć bramkę i lepiej wejść w mecz. Jak zamierzali tak zrobili, pierwsza akcja, zamieszanie i Łukasz Sękulski kieruje futbolówkę do sieci. Na Ubezpieczycieli zadziałało to jak czerwona płachta na byka. Drużyna z Alei Jerozolimskich ruszyła, aby szybko odrobić starty, ale brakowało im w tym spotkaniu skuteczności. Nikt nie mógł skończyć świetnie rozgrywanych akcji. Karol Domżała kręcił rywalami, ale nawet po jego uderzeniach piłka nie chciała wpaść do siatki Wiktora Karpały. Inna sprawa, że goalkeeper TRANS KORONY był tego wieczora świetnie dysponowany. Jego vis a vis, także nie obniżał lotów, ale wobec uderzenia Różańskiego w ostatniej minucie pierwszej połowy był bezradny. Zawodnik z Kozienic świetnym lobem przerzucił Dusińskiego i sprawił, że Niebiescy schodzili na przerwę z dwubramkową przewagą.
Fantazja to słowo klucz drugiej połowy. Łukasz Sękulski i Paweł Różański grali jakby całe życie wychowywali się na brazylijskich plażach. Zwody, sztuczki, a nawet dośrodkowania tzw. Raboną, to wszystko wprowadzało magię pod balon przy Wawelskiej. Zawodnicy COMPENSA walczyli jak mogli, ale to nie był po prostu ich dzień. Na zakończenie tego spotkania Różański sprawił, że wszyscy obecni zamilkli z wrażenia. Paweł widząc wysuniętego bramkarza rywali, zdecydował się na uderzenie z połowy boiska. Futbolówka niczym bocian udający się do Afryki wpadła „za kołnierz” Jarosława Dusińskiego - sam strzelec nie mógł uwierzyć, że to się udało.
Niebiescy schodzili z boiska mając na ustach jedno słowo: Nareszcie! Trzy punkty dumnie dopisujemy do ich konta i liczymy, że nie spoczną na laurach, pójdą za ciosem i dalej będą zwyciężać.
Damian Ambrochowicz