Klątwa Lionbridge
Powiedzieć, że to klątwa to wręcz za mało. Bo jak nazwać sytuację, w której Lionbridge prowadzą w meczu, stwarzają sobie kolejne świetne okazje, lecz i tak nie mogą wejść powyżej poziomu pięciu bramek?! Gdybym chciał napisać książkę "Jak strzelić pięć goli w meczu" to śmiało bym dzwonił do nich. innogy natomiast pokazali, że potrafią być skuteczni do bólu. Przeczekali nawałnice rywali i byli bardzo blisko nie tylko remisu, ale i zwycięstwa!
Pierwsza polowa zaczęła się szybko. I to bardzo! Już pierwszy strzał Marcina Rosłona okazał się na tyle mocny, że bramkarz musiał wybić piłkę przed siebie, a tam juz czekał niepilnowany Patryk Jurasik, który bez problemu otworzył wynik gry! "Coraz lepiej nam to wychodzi" dało się słyszeć z boiska. Mimo tego, że w ataku wiedzie się drużynie lepiej, to w defensywie wciąż zdarza popełniać im się kosztowne błędy.
Na przykład takie jak ten, gdy pięć minut później Kamil Sulisz przejął piłkę niemal pod polem karnym rywali, minął jednego z nich i wyrównał wynik spotkania. Następne dwie bramki padły jednak znów dla Energetyków i obie wyglądały niemal identycznie. Trzy szybkie podania, utrzymanie piłki na ziemi, dobre wyjście na pozycje i gole odpowiednio Krzysztofa Ćwikły i Patryka Jurasika. Pomarańczowi nie pozwolili jednak rywalom odskoczyć, a znów "pomogła" w tym niemrawa gra w obronie. Kamil Lahti przejął niczyją piłkę, odegrał do Dominika Rajcy, a ten nie dał nawet najmniejszych szans rywalowi.
Marnowane na potęgę sytuacji w pierwszej połowie nie załamało poczynań Lionbridge. Wręcz przeciwnie! Wciąż atakowali z duża łatwością, a w ofensywie przodował Dominik Rajca. Technicznie przewyższał on wszystkich na boisku, a jego zagranie ruletką i to między nogami przeciwnika zostało skwitowane "Wow" nawet przez rywali. I to właśnie Dominik wyprowadził zespół na prowadzenie 5:2! Sam dwukrotnie trafił (przy trzeciej bramce Pomarańczowych dobijał... cztery razy!) i rozpoczął akcję, która wykończył Mateusz Jakubiec.
Lionbridge zdobyli pięć bramek i... kompletnie się zacięli! Gdy do ich impotencji strzeleckiej dołożyć fakt, że Karol Wrzoskiewicz bronił nawet sytuację sam na sam (w tym jedną z 2 metrów!) Energetycy zwietrzyli swoją szansę. I na pięć minut przed końcem zmniejszyli stratę po rzucie karnym! Ostatnia minuta to już zupełny odlot. Najpierw swojej sytuacji na podwyższenie nie wykorzystali zarówno Dominik Rajca i Jacek Tatar, by na piętnaście sekund przed końcem stracić bramkę na remis! Z rzutu rożnego zagrywał Krzysztof Ćwikła, a w polu karnym najlepiej odnalazł się wcale nie najwyższy Paweł Wikło i mocnym strzałem podzielił punkty w tym meczu.
Zawodnik meczu: Karol Wrzoskiewicz [innogy]
Gdyby nie on, to innogy schodzili by z boiska z "dwu cyfrówką". Świetnie ustawiał się przy sytuacjach sam na sam, ostanie dziesięć minut to już jego popis.