Awaryjne lotników lądowanie
Delikatnie siąpiący deszcz, zroszona i szybka murawa oraz dwaj godni siebie rywale – tak wyglądała zapowiedź potyczki inżynierów z GE EDC i ubezpieczycielami z COMPENSA z poziomu przedmeczowej rozgrzewki. W ekipie „niebiesko białych” zabrakło lidera obrony Damiana Strzelca oraz kreatywnego ofensora Franka Żywka. Wśród „biało zielonych” filaru obrony Arka Bagińskiego i ulubieńca publiczności Wojtka Korola. Siły były więc wyrównane.
O ile zespół z Alei Krakowskiej grał na ogół w ELIT II lidze, gracze z Alei Jerozolimskich zdobywali szlify w IV i III lidze. W sezonie jesiennym los skojarzył je w jednej grupie albowiem chodziły słuchy, że poziom obu bardzo się wyrównał. Początek spokojny, bez zbędnego forsowania tempa. Obie reprezentacje cofnęły się na własną połowę stawiając po dwa solidne „zasieki” obronne: Barszcz – Malinowski (GE EDC) i Domżała – Pałęga (COMPENSA). Koncentracja na obronie powodowała, że to skuteczniejsze „żądło” miało zdecydować o losach meczu.
I „żądło” lotników zafunkcjonowało, ale tylko dwa razy i wyraźnie osamotnione. Z kolei „strzelba” ubezpieczycieli wystrzeliła trzykrotnie, a do parady dołączyli jeszcze koledzy z kapiszonami. W 7 min obrońca-playmaker-ostoja zespołu Karol Domżała lewą nogą z 6 metrów, w stylu Kung Fu Power Kick dał efektowne prowadzenie. Nie minęły dwie minuty, a mocne podanie z rzutu rożnego na gola zamienia Alex Teixeira doprowadzając do remisu. Przez kolejne minuty dzieje się sporo, ale głównie w środku pola. Jeśli jest akcja podbramkowa to w opałach i to dużych jest golkiper inżynierów. Filip Paczkowski broni jednak pewnie. Gdy wszyscy myślami są już na przerwie wypoczynkowej, nadlatuje hiszpański lotnik Alex i ustala wynik do przerwy na 2:1. Jak się później okaże, jedni mecz już (niemal) skończyli, a drudzy dopiero zaczęli.
Po zmianie stron, trwała solidna ciekawa i niezwykle czysta gra. Dopiero w 29 min Andrzej Pałęga prawą stroną zniknął z „radarów” i w sytuacji oko w oko z żółtą bluzą bramkarza został sfaulowany w polu karnym. Intencją Filipa Paczkowskiego było wybić futbolówkę, ale wyraźny kontakt z przeciwnikiem nikomu nie pozostawił złudzeń o przewinieniu. Skutecznym egzekutorem okazał się Artur Epelbaum, a feralna sytuacja pociągnęła za sobą kolejne proste błędy. Wykorzystał je sprytnie, wspomniany król Artur, najpierw z rzutu wolnego, a później pięknym strzałem w okienko. W trzy minuty wynik zmienił się jak obraz kalejdoskopie. Rozluźnieni ubezpieczeniowcy, grając składnie i z polotem jeszcze trzykrotnie trafili do siatki. W 38 minucie Sebastian Stępień lewą nogą w krótki róg ustalił wyniku meczu na 3:7, pokonując solidnie, ale rzadko interweniującego Jarosława Dusińskiego. Po fajnym, przyjacielskim meczu trzy punkty lądują w Alejach Jerozolimskich, choć gorąco wierzymy, że swój wór punktów podniosą już tydzień gracze z Alei Krakowskiej.
Zawodnik meczu: Artur Epelbaum [COMPENSA]
Człowiek robiący różnicę. Nie biega dużo, nie wykonuje oszałamiających sprintów, najmłodszy też nie jest :) Ale ma ten faktor X! Wie co potrafi zrobić z piłką, kiedy i w jakich okolicznościach. Najczęściej nieoczekiwanych dla przeciwnika. Po prostu Król Artur!