Truskawka na torcie
Hit tego wieczoru - najbardziej prawdopodobny tegoroczny zwycięzca ELIT I Ligi, beniaminek SL Football Team podejmuje broniącą mistrzowskiego tytułu ekipę WIKTOR.
Teoretycznie Wiktory znajdują się na trzeciej pozycji w tabeli, jednak mają jeszcze do rozegrania jeden zaległy mecz z niezbyt dobrze dysponowaną drużyną AVON - można więc śmiało powiedzieć, że to spotkanie na szczycie. Jak przystało na mecze określane takim tytułem, oczekiwania wobec poziomu gry były bardzo wysokie i na szczęście zostały spełnione w 100%.
Od pierwszych minut utrzymywało się bardzo szybkie tempo rozgrywki, zawodnicy praktycznie przez cały czas przemieszczali się z piłką pomiędzy bramkami, wyprowadzając przy tym bardziej lub mniej skuteczne kontrataki. Po kilku pierwszych minutach okazało się jednak, że na bardziej zdeterminowaną drużynę wyglądali Niebiescy - ciężko się temu dziwić, bo to oni potrzebowali w tym spotkaniu punktów jak powietrza. Ubezpieczyciele mieli niezbyt wielką, ale zauważalną przewagę w tabeli i bardzo korzystny (w porównaniu z goniącym ich zespołem MITRA) bilans bramkowy. W 9. min. doszło do otwarcia wyniku: Adam Jurek zgrał piłkę w środek pola do Mateusza Kocura, a ten bezbłędnie wykończył akcję. Chwilę później Mateusz zaliczył asystę: po kilku podaniach z pierwszej piłki w okolicach pola karnego piłka trafiła do Olega Lewickiego, który podwyższył prowadzenie. Wiktory rozpędziły się na dobre: Obydwaj wspomniani panowie dorzucili jeszcze po jednej bramce i tym sposobem obrońcy mistrzowskiego tytułu schodzili na przerwę z pozornie bezpiecznym, czterobramkowym prowadzeniem.
W późniejszej części spotkania okazało się jednak, że faktycznie bezpieczeństwo było tylko pozorne. Niebiescy nieznacznie się cofnęli, jednak prawdziwa rewolucja miała dopiero nadejść: w 26. min. Ubezpieczyciele zdecydowali się na bardzo nieszablonową i ryzykowną taktykę. Boisko opuścił Jarosław Lubelski, jego miejsce pomiędzy słupkami zajął Karol Kopeć - zawodnik z pola, który przyjął rolę lotnego bramkarza. Okazało się, że przewaga jednego zawodnika w polu okazała się być strzałem w dziesiątkę - wystarczyły zaledwie trzy minuty, a przewaga Wiktorów zmalała do zaledwie jednej bramki! Atak prawą stroną Damiana Daczyńskiego, strzał z dystansu Bartka Bobrowskiego i odbite od poprzeczki uderzenie Michała Aleksandrowicza - a do końca jeszcze 6 minut meczu!
Dopiero wtedy walka zrobiła się naprawdę zacięta - obydwa zespoły pracowały na pełnych obrotach, wykorzystując 110% swoich możliwości. Ostatecznie bramkę udało się jednak zdobyć Wiktorom - w ostatnich sekundach meczu wynik podwyższył Oleg Lewicki.
Plusy:
- rewelacyjna druga połowa meczu
- zaskakująca taktyka Ubezpieczycieli
Minusy:
- Granatowi pozwolili sobie na zbyt dużą stratę w pierwszej połowie, przez co skończyli swoją serię pięciu (!) meczów bez porażki
Zawodnik meczu: Mateusz Kocur [WIKTOR]
Świetny strzelec, jeszcze lepszy asystent - do spółki z Olegiem Lewickim tworzył bardzo zgrany duet ofensywny.