STANLEY B&D - MICHAEL PAGE 1:7 (0:2)
PÓŁFINAŁ o miejsca I-IV
Bez litości
Nie tak wyobrażali sobie starcie z MICHAEL PAGE gracze STANLEY B&D. Nie dość, że bardzo wysoko przegrali, to na domiar złego stracili Pawła Denisa, który doznał, miejmy nadzieję nie aż tak poważnej jak to wyglądało, kontuzji.
Już pierwsze minuty ułożyły się fatalnie dla STANLEY B&D. W 4. minucie gry w niegroźnej, wydawać by się mogło sytuacji, Alberto Santiago skierował piłkę do własnej bramki. To wprowadziło nerwowość w szeregi ekipy w żółtych koszulkach. Była to woda na młyn dla MICHAEL PAGE. W 13. minucie wynik podwyższył wszędobylski Jakub Krysiński. Młody zawodnik był nieuchwytny dla rywali, a skrzydła rozwinął w drugiej połowie.
Ta bezsprzecznie należała już do MICHAEL PAGE. Strzelanie w 29. minucie rozpoczął Marcin Szwejk, a potem bramki padały już niemal co chwila. Szalał duet Damian Piotrowski – Jakub Krysiński. Ruchliwi gracze MICHAEL PAGE co i rusz sprawiali problemy Piotrowi Bychowskiemu i spółce. To właśnie oni zapisali na swoim koncie kolejne dwie bramki. Festiwal strzelecki kontynuowali jeszcze Piotrowski i Piotr Sulerzycki. Ostatecznie licznik zatrzymał się na siedmiu bramkach. STANLEY B&D poniósł jeszcze jedną stratę – w drugiej połowie kontuzji kolana doznał Paweł Denis. Zdrowia!