Taksówkarze rozjechali rywala
Starcie EKO TAXI z MOTA-ENGIL miało przynieść mnóstwo emocji. Naprzeciw siebie stanęły bowiem zespoły, które nie przegrały jeszcze meczu w tym sezonie. W poniedziałkowy wieczór zdecydowanie silniejsi okazali się jednak taksówkarze, którzy rozgromili Portugalczyków aż 8:0.
Nic nie zapowiadało takiego rezultatu. Co prawda już w 3. minucie zawodnicy EKO TAXI wyszli na prowadzenie dzięki trafieniu Mateusza Sieciechowicza, ale przez kolejne minuty trwała zacięta batalia o każdy metr boiska. Gracze MOTA-ENGIL bardzo groźnie atakowali, ale kapitalnie w bramce EKO TAXI spisywał się Maciej Kołakowski. Jego interwencje przyprawiały obserwatorów spotkania o zawrót głowy, a rywali doprowadzały do rozpaczy. Także w ofensywie EKO TAXI spisywało się bez zarzutu. Jeszcze przed przerwą taksówkarze dwukrotnie znaleźli sposób na defensywę MOTA-ENGIL. Najpierw Mateusz Sieciechowicz wykorzystał szybkie wznowienie gry Macieja Kołakowskiego i po rykoszecie piłka wpadła do siatki, a po chwili Tomasz Sieciechowicz, próbując wykończyć dogranie swojego brata chybił nabijając piłkę na kolano obrońcy, który nieszczęśliwie skierował piłkę do własnej siatki. Tym sposobem do przerwy EKO TAXI prowadziło 3:0.
Po zmianie stron niewiele się zmieniło. Portugalczycy szturmowali bramkę Kołakowskiego, a ten bronił jak natchniony. Dobrze radził sobie także jego vis-a-vis, Karol Wrzoskiewicz, ale w 23. minucie nie miał nic do powiedzenia po strzale Tomasza Sieciechowicza. Powodzenie nakręciło graczy EKO TAXI, którzy zdobywali kolejne bramki. W 30. minucie było już 5:0. Tym razem Mateusz Sieciechowicz wystąpił po raz kolejny w roli asystenta, a zadanie wykończenia akcji świetnie wykonał Tomasz Świerzyński. Portugalczycy postawili wszystko na jedną kartę i to się zemściło. Kolejne bramki padały regularnie – Tomasz Świerzyński, Rafał Matczuk i Tomasz Sieciechowicz dokonali dzieła zniszczenia. EKO TAXI rozbiło MOTA-ENGIL 8:0 i awansowało na drugą pozycję w tabeli.
Zawodnik meczu: Maciej Kołakowski
Gdyby nie on, EKO TAXI z pewnością nie zakończyłoby meczu z czystym kontem. Bronił wręcz fenomenalnie, kilkukrotnie fantastycznie ratując swój zespół przed stratą bramki. Wprowadzał spokój w szeregach obronnych. Nie od dziś wiadomo, że dobry bramkarz to połowa sukcesu. Tak było i w tym przypadku.