Thriller jak u Hitchcocka!
Wiele emocji, nerwów i niespodziewanych zwrotów akcji – to wszystko zagwarantowało czwartkowe starcie WEDLA z RWE. Ostatecznie z trzech punktów mogą cieszyć się energetycy, choć jeszcze na kilkanaście sekund przed końcem stali u wrót piekieł.
Od początku jasne było, że żadna z drużyn nie zdobędzie boiskowej dominacji. Wyrównane spotkanie toczyło się głównie w środku pola, a sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Jako pierwsi niemoc przełamali gracze WEDLA. W 8. minucie spotkania Daniel Błaszak znalazł Piotra Jabłońskiego, a ten przytomnie pokonał golkipera RWE. Golkipera, który z powodu choroby etatowego bramkarza musiał strzec bramki swojego zespołu. Jak się okazało, była to jedyna bramka w pierwszej odsłonie potyczki - mimo zaciętych dążeń i usilnych starań obu drużyn, przed przerwą wynik nie uległ już zmianie.
Krótko po zmianie stron do głosu doszli energetycy. Trzy minuty po wznowieniu gry był już remis – Sebastian Banaś dograł do Bartosza Biernata, a ten bezlitośnie wykończył akcję. Wtedy rozpoczęły się prawdziwe emocje i wymiana ciosów. Najpierw ponownie na prowadzeniu znaleźli się gracze WEDLA, a stało się to za sprawą niezawodnego Piotra Jabłońskiego. RWE nie zamierzało jednak się poddawać i trzy minuty później prowadziło 3:2. Na liście strzelców swoją obecność zaznaczyli Michał Lipiński i Mateusz Jedynak. Gdy na minutę przed końcem hat-tricka skompletował Jabłoński wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem. Wtedy jednak szóste przewinienie zaliczyli gracze RWE i sędzia nie mógł podjąć innej decyzji, niż rzut karny. Widmo porażki zajrzało w oczy energetykom, ale zawodnik WEDLA fatalnie przestrzelił. RWE postanowiło wyprowadzić kontrę, która przyniosła sukces – Piotr Jachym zagrał do Sebastiana Banasia, a ten na sekundy przed końcem meczu zapewnił swojej drużynie komplet punktów.
Zawodnik meczu: Mateusz Jedynak [RWE]
W pierwszej połowie z poświęceniem stanął między słupkami, aby po zmianie stron pomóc swojej drużynie w ofensywie. Zdobył bramkę i zaliczył asystę.