Chemicy wciąż w gazie
Po zeszłotygodniowym sensacyjnym remisie ekipy SIKA Poland z Lionbridge, niektórzy wietrzyli zadyszkę formy tych pierwszych. Środowe spotkanie z GE EDC to potwierdziło, jednak tylko przez około pięć minut meczu. Poza tym okresem zwycięzca był przesądzony.
Początek rywalizacji był spodziewany. Z góry stawiani na wygranych „Złocisto-Krwiści” w 7. minucie prowadzili 2:0. Po raz enty w obecnym sezonie wspaniale wyglądała współpraca Macieja Boguszewskiego i Karola Bujalskiego. To właśnie po ich akcjach Chemicy szybko objęli wydawałoby się bezpieczne prowadzenie. Jednak w kolejnych minutach w ich szeregach nastąpiło jakby rozprężenie, dzięki czemu „Biało-Niebiescy” stworzyli sobie kilka sytuacji podbramkowych. Jedną z nich wykorzystał Alex Teixeira po podaniu Adriana Strąka. Duetowi panów B z SIKI strzelenie gola kontaktowego przez rywali wyraźnie się nie spodobało. Dokonali oni zatem kolejnych dwóch wymian piłki między sobą, które przyniosły trafienia. Dzięki temu Chemicy wraz z gwizdkiem arbitra kończącym pierwszą część spotkania znów bezpiecznie prowadzili.
Druga połowa cechowała się ambitną i wbrew wynikowi, dobrą postawą inżynierów lotnictwa. Nie wynikało to już z chwilowej niedyspozycji rywali, tylko z chęci udowodnienia, że zespół skazywany na pożarcie, nie musi zostać stłamszony przez lidera. Postawa ta, została nagrodzona w 26. minucie, kiedy Piotra Sztandura po podaniu Piotra Obarskiego pokonał Łukasza Mucha. Kilka chwil później szansę na podreperowanie dorobku strzeleckiego drużyny miał Jacek Krzemiński, jednak jego piękne uderzenie wylądowało na słupku, który tego dnia został solidnie obity przez wszystkie ekipy. Z kolei SIKA Poland po przerwie nadal robiła swoje, czyli była jak zwykle skuteczna. Hat-tricki uzyskali Karol Bujalski oraz Maciej Boguszewski. Swoje dwie bramki zanotował Artur Prokopiuk. Raz golkipera oponentów pokonał Bartłomiej Rogala, który w spotkaniu prezentował jeszcze większą szybkość niż zazwyczaj.
Zawodnik meczu: Maciej Boguszewski [SIKA Poland]
To już jakże miły standard oglądać gracza, który znakomicie łączy obowiązki defensywne z ofensywnymi. Nierzadko i skutecznie zapuszczając się pod bramkę rywali, nie zapomina o bronieniu własnej.