Come back niemal idealny!
Pierwsza połowa nie zapowiadała tak dobrego widowiska pomiędzy Lionbridge i Marketing Mind. Zanosiło się na przeciętne, niczym szczególnym nie wyróżniające się spotkanie. Jednak to, co wydarzyło się po przerwie to zdecydowanie najlepsza druga połowa w tym sezonie!
Pierwsze 20 minut mówiąc wprost - nie zachwyciło. Pomarańczowe Lwy atakowały i dość szybko zdobyły jedyną bramkę w tej części spotkania (Dominik Rajca bardzo mocno uderzał z bliska). Beniaminkowie z MARKETING Mind natomiast musieli przyzwyczaić się do tempa w jakim jest rozgrywane spotkanie i kilka razy po prostu za wolno reagowali. Nie zmienia to jednak faktu, że gracze Lionbridge pierwszą odsłonę powinni wygrywać 2:0. Dominik Rajca miał w niej kilka wyśmienitych sytuacji. Rzut karny był zdecydowanie najlepszą z nich. Krzysztof Bieniek doskonale wyczuł jednak intencje strzelca i mimo tego, że rzucił się w prawą stronę, to nogi zostawił na środku bramki i wybronił "wapno”! Nic jednak nie zapowiadało, tego co zobaczymy w drugiej odsłonie.
Trzy minuty. Tylko tyle czasu potrzebowali Marketingowcy by najpierw wyrównać, a następnie wyjść na prowadzenie! Bardzo podobne akcje pokazały pewny automatyzm w grze zespołu: w centrum gry coraz częściej pojawiał się Bartosz Krajewski, imponujący szybkością i odnajdowaniem się na boisku. Najpierw dwie bramki w dwie minuty, następnie powtórka z rozrywki! Lionbridge znalazł się na łopatkach! Kamil Jurga i Konrad Zając świetnie łączyli obronę z atakiem i oba gole padły po przejęciach bezpańskiej piłki.
Po tych golach na boisku zapanowała niepotrzebna nerwowość i pojawiło się kilka niekulturalnych gestów. Kamil Lahti zareagował w najlepszy możliwy sposób: swoją złość przekuł w czysto sportowe umiejętności i zdobył dwa błyskawiczne trafienia. W obu przypadkach nie dał ani bramkarzowi ani obronie szans na skuteczną reakcję. Po chwili Łukasz Kuczyński atomowym uderzeniem (od słupka) trafił do bramki i Pomarańczowe Lwy wróciły do z dalekiej podróży!
Ostatnia minuta to już jednak emocje niczym na kolejce górskiej. Dominik Rajca dopiero w ostatniej chwili został zablokowany, po czym w odpowiedzi mieliśmy rzut rożny. Piłka wrzucona w pole karne, kilka odbić od obrońców i do futbolówki dopada Piotr Idzikowski. Mocne, mierzone uderzenie przy słupku i na 20 sekund przed końcem to on zapewnił komplet punktów w debiucie!
Zawodnik meczu: Bartosz Krajewski [MARKETING Mind]
W pierwszej połowie to on był najjaśniejszym punktem zespołu, w drugim nawet na moment nie zwolnił tempa. Imponował uderzeniem z dystansu, choć w tym elemencie brakowało nieco szczęścia.