Grad goli w ostatnich minutach
Nowy sezon, nowe nadzieje. SPICY Mobile poprzedniego sezonu nie może zaliczyć do udanych, więc o nowe otwarcie zawalczyli z Auto Partner S.A.
Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem ciągłych zmian w obrazie gry. Początek należał jednak do ekspertów od części samochodowych. Zadbał o to zwłaszcza Łukasz Kawalec, który imponował rajdami po obu skrzydłach. Mówiąc wprost - był niemożliwy do zatrzymania bez faulu, jednak czasem i to było za mało. Już w 6. minucie skupił na sobie uwagę dwóch obrońców, dzięki czemu bez problemu wypuścił na wolne pole Michała Florczaka. Ten w tak doskonałej sytuacji nie mógł się pomylić i Granatowo-Czerwoni wyszli na prowadzenie, które już w kolejnej akcji podwyższyli! Łukasz tym razem sam postanowił pokonać bramkarza i co prawda przy pierwszym strzale Damian Habdas jeszcze dobrze interweniował, lecz przy dobitce był bez szans.
Pikantni w tym momencie odpowiedzieli z pełną mocą. Asem w ich talii okazał się (standardowo już) Przemek Woźniak. Najpierw przebiegł z piłką pół boiska i uderzył po długim słupku, a następnie przymierzył z rzutu wolnego i mecz znów był w punkcie otwarcia. Pojedynek między Przemkiem i Łukaszem trwał jednak w najlepsze i ten drugi raptem dwie minuty po wyrównaniu pognał lewym skrzydłem i kolejny raz świetnie wypuścił kolegę - tym razem Tomka Wójcika.
O ile po pierwszej połowie mogliśmy się spodziewać, że w drugiej zobaczymy jeszcze więcej emocji, to Pikantni w pewnym momencie nie poradzili sobie z tempem gry. Po stronie Granatowo-Czerwonych pojawiło się aż 14 zawodników i ciągła rotacja pozwoliła na oszczędzenie sił, podczas gdy dwóch rezerwowych w szeregach SPICY MOBILE już nie wystarczyło na drugą połowę. Bramki zaczęły się sypać zwłaszcza w samej końcówce. Dwa razy szybko trafił Michał Florczak i raz Łukasz Kawalec, a Michał Brewczyński był w stanie odpowiedzieć tylko raz i tym samym Auto Patner S.A. notuje świetne otwarcie sezonu.
Zawodnik meczu: Łukasz Kawalec [Auto Partner S.A.]
Dwie bramki, dwie asysty i niezliczona ilość rajdów. Widać, że obrona rywali nie radziła sobie z nim i można być niemal pewnym, że w kolejnym meczu nie spuści z tonu.