Fajerwerki po przerwie
Dla GE EDC stawką spotkania z PGE S.A. było zajęcie 8., a nie 9. miejsca na koniec rozgrywek. Ewentualna nagroda za wygraną zdawała się odzwierciedlać nudna pierwsza połowa. W zdecydowanej przewadze wyglądała ona tak jak gra od bramki do bramki. Jednak nie byliśmy świadkami wysypu sytuacji podbramkowych, a raczej wzajemnego podawania sobie piłki przez golkiperów poprzez wyrzuty futbolówki. Jedynego gola w tej odsłonie strzelił Łukasz Szabat. Energetycy mogli prowadzić 2:0, ale nie wykorzystali na początku gry rzutu karnego.
Z kolei druga część meczu to zupełnie inny futbol, bo padło aż 10 goli! Zaczął Łukasz Szabat. Po kilku minutach był już remis dzięki trafieniom Karola Hessa i Tomasza Komora. Kolejne słowa w postaci bramek również należały do inżynierów lotnictwa. Pawła Skwarka pokonywali Damian Strzelec, Tomasz Komor oraz Jacek Krzemiński. GE EDC na chwilę przed końcem gry prowadziło 5:3, ale końcówka była piorunująca w wykonaniu ekipy w zielonych trykotach. Gole Piotra Kaczorowskiego, Andrzeja Szostka po rzucie rożnym oraz Marcina Pieczory zadecydowały, że to PGE S.A. wygrało środowy mecz.
Plusy:
- kapitalna druga połowa z dużą liczbą goli
- fantastyczne dwie bramki Tomasza Komora, które były ozdobą meczu
- również świetne zawody Karola Hessa (trzy asysty)
- wola walki do samego końca z obu stron
Minusy:
- mocno przeciętna pierwsza część gry
Zawodnik meczu: Łukasz Szabat [PGE S.A.]
Zagrał takie spotkanie, jakiego oczekuje się od napastnika. Nie musi być widoczny, ważne żeby strzelał gole. Łukasz strzelił aż trzy, a do tego zaliczył bardzo ważną asystę w ostatniej minucie przy golu na 5:5. Brawo!