PHILIP MORRIS - SPIE 6:4 (1:2)
Zlatan vs SPIE
Żeby wygrać ten mecz SPIE musiało zrobić tylko jedną rzecz – zatrzymać Marka Gębskiego. Nie udało im się to i po ostatnim starciu w sezonie nie schodzili z boiska jako zwycięzcy.
Łatwo dawać rady po meczu, na dodatek kiedy się go widziało z boku. Zawodnicy pokonanej drużyny widzieli, co dzieje się na boisku i na kogo trzeba uważać. Ale „warszawski Zlatan”, jak nazywany jest Marek Gębski, był tego wieczora diabelnie skuteczny. O ile w pierwszej odsłonie tylko raz udało mu się pokonać przeciwnika, to po zmianie stron niemal każde jego uderzenie lądowało w siatce.
Nie bez powodu na koszulce tego gracza widnieje napis IBRA. Nie tylko posturą, ale też wyszkoleniem technicznym przypomina kapitana reprezentacji Szwecji. 5 goli może robić wrażenie. Mając takiego PIŁKARZA w swoich szeregach łatwiej jest zdobywać punkty.
Mimo porażki SPIE zasłużyło na słowa uznania. Zwodnicy tego zespołu walczyli o korzystny rezultat przez pełne 40 minut. Kiedy Mateusz Boczek wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem i na tablicy wyników widniał wynik 5:4, to kibice mieli prawo mieć nadzieję na korzystny rezultat. Rozwiał je Hubert Pietrzak, który w 37. minucie zakończył strzelanie w tym spotkaniu.
Na przywołanie zasługuje najładniejsza akcja tego spotkania, kiedy po ładnej zespołowej akcji piłkę w bramce ulokował Rafał Ożga - Stadiony świata!
Zawodnik meczu: Marek Gębski
Co ciekawe, mecz zaczął na ławce rezerwowych, ale kiedy już pojawił się na boisku, to razem z nim mogliśmy poczuć powiew zachodniego futbolu. Dziękujemy, „Warszawski Zlatanie”!